Ostatnio w całej Polsce ponownie mamy ogromny szum medialny związany z wycinką drzew. Niestety problem ten dotyczy mojego rodzinnego miasta. W Bystrzycy Kłodzkiej wycięto kilkadziesiąt drzew… Dlaczego?
Nie chcę tutaj nikogo obwiniać, czy oskarżać, ale pragnę zauważyć, że zaistniała sytuacja pokazuje również inny aspekt zarządzania zielenią w miastach. Mało kto wie, że w Polsce nadal wiele zawodów nie jest regulowanych prawnie tzn. nie są zawodami chronionymi. Wynika z tego, że prace związane z danym zawodem może wykonywać każda osoba bez względu na wykształcenie czy doświadczenie. Pośród wielu innych takim zawodem jest również architekt krajobrazu. Jeszcze na studiach składaliśmy petycję do Rządu, ale nic w tym temacie się nie zmieniło.
Pomijani architekci krajobrazu
Przykład z Bystrzycy Kłodzkiej, pokazuje jak ważna w procesie inwestycyjnym jest rola osób z „branży zielonej”. Niestety w Polsce architekci krajobrazu najczęściej są wprowadzani do projektu budowlanego na samym końcu… Dopiero po drogach, parkingach, budynkach i wielu, wielu innych elementach projektowych dostajemy fragment przestrzeni, w której możemy posadzić rośliny. Najczęściej są to przestrzenie tak małe, że niewiele roślin jest w stanie rosnąć w takich warunkach.
Nie chcę oceniać czy w przypadku Bystrzycy było podobnie. Należałoby porozmawiać z projektantami tego miejsca. Najistotniejsze może być teraz wyciągnięcie wniosków. Planując inwestycje starajmy się, aby zespoły były interdyscyplinarne, a każdy członek takiego zespołu był równie ważny.
Polska rzeczywistość w zawodach związanych z zielenią
Dla przykładu w Niemczech ogrodnik jest szczególnie poważaną osobą – społeczeństwo zdaje sobie sprawę z tego, jak złożona jest wiedza o roślinach i ich funkcjonowaniu. Niestety w naszym kraju pokutuje jeszcze przekonanie iż drzewo czy „krzak” zawsze można posadzić samemu – „to żadna filozofia”. Mam wrażenie, że wiele osób podchodzi również do roślin na zasadzie „jak uschnie to się posadzi nowe…”. Z najwyższą starannością dbamy o dom czy rzeczy „trwałe”, zieleń jest dla nas czymś mało istotnym. Rośliny przez swą kruchość i zmienność w ciągu roku wydają nam się mało istotne.
Do dziś wspominam klientów, którzy projektowali ogród przed urządzeniem domu – Pani domu nie miała na czym obiadu ugotować, ale najważniejszy dla niej był ogród. Wiecie dlaczego? Bo wiedziała, że na rośliny trzeba poczekać, że musi „kupić” im czas.
Liczne stowarzyszenia architektów krajobrazów próbują uregulować tą sytuację przygotowując standardy prac związanych z projektowaniem czy pracami przy zieleni. Jednak niewiele osób o tym wie. Tutaj pojawia się kolejny równie ważny problem, jakim jest świadomość społeczna – zarówno władz, urzędników, jak i samych mieszkańców.
W temacie mieszkańców zachodzi kolejny, ważny i często pomijany temat, jakim są konsultacje społeczne. Przy planowaniu inwestycji ideałem byłoby wcześniejsze przeprowadzenie rozmów społecznych. Czy to przed samym rozpoczęciem projektu czy już np. na etapie tworzenia koncepcji, podczas której możemy jeszcze wiele zmienić. Winnym temu problemowi uważam trzy strony. Zarówno urzędnicy jak i mieszkańcy, wpływają na podejmowanie decyzji o wykonaniu lub zaniechaniu obrad. Oczywiście projektanci też. Z jednej strony dla urzędnika, czy architekta jest to dodatkowa i naprawdę nie łatwa praca. Natomiast z drugiej strony mieszkańcy często są niechętni do współpracy, a czasem wręcz nie są zainteresowani na etapie projektowym, by później w trakcie trwania inwestycji zgłaszać już zdecydowanie za późno głosy sprzeciwu. Na takich spotkaniach brakuje konkretnych argumentów, a sprzeciw dla zasady nie pomaga w promowaniu tego typu praktyk.
Projektowanie nie jest łatwe, jakby się mogło niektórym wydawać, jest to proces żmudny, na który wpływa wiele czynników. Pamiętajmy, że współpraca daje więcej owoców niż kłótnia, dlatego starajmy się zrozumieć każdą ze stron.